Nie masz grzechów? Zapytaj żonę!

15 lutego 2018

Żona kolejny raz mówi do męża: „Kiedy ty w końcu pójdziesz do spowiedzi?! Wielkanoc się zbliża!”. A mąż na to: „Ja tam grzechów nie mam”. Taka scenka rodzajowa jest nie tylko łatwa do wyobrażenia, ale wiele, zwłaszcza dojrzałych żon, mogłoby coś takiego przytoczyć z własnego doświadczenia.

Podobnie wykładowca spowiednictwa, odchodząc nieco od wyższej teologii, może w prosty sposób wytłumaczyć klerykom, co powiedzieć, gdy przyjdzie pan-uparciuch ze skroniami przyprószonymi siwizną do spowiedzi i zacznie od: „Księże, ja tam grzechów nie mam”. Niewiele dadzą jakieś dłuższe kazania, bo skończy się to wymownym sapaniem lub natarczywym przytakiwaniem, byle księżulo już skończył. W tym przypadku, gdy taki bezgrzeszny mąż chce się spowiadać z tego, że nikogo nie zabił ani nie okradł, nic złego nie robi, wystarczy powiedzieć, by po prostu zapytał żonę, jakie ma grzechy, to ona mu powie – i wtedy niech przyjdzie jeszcze raz.

Właśnie zarozumialstwo i nierealne przekonanie o własnej porządności jest najpoważniejszą męską wadą. Im mężczyzna starszy, tym bywa gorzej. Zwraca na to uwagę chociażby o. Adam Szustak OP w konferencjach dla małżeństw i narzeczonych „Akrobatyka małżeńska”. Powiedział on, że kobieta mówiąc do mężczyzny bardzo często ma wrażenie, że on przytakując ma ją za totalnie głupią. Z drugiej strony mężczyzna niemal zawsze ma wytłumaczenie na wszelkie możliwe zjawiska na ziemi, gdyż przed telewizorem, na kanapie bardzo często zasiada już nie pan Zdzisław czy Mirek, ale najlepszy na świecie premier, prezydent, minister, trener, dyrektor, kibic, napastnik, skoczek narciarski… Niestety przekłada się to nieraz na małżeństwo i życie religijne, gdy mężczyzna we własnych oczach, siedząc na fotelu z kuflem piwa w ręku, uważa siebie za najlepszego męża i jednego z najprzyzwoitszych katolików, którego największą cnotą jest to, że nie przesadza ze swoją wiarą.

Podobnie też i dr Wanda Półtawska za największą wadę mężczyzn niszczącą małżeństwo uważa ich zarozumialstwo. W wykładzie wygłoszonym 10 stycznia 2014 roku w Łodzi (nagranie jest dostępne w Internecie) pani Półtawska mówi: „Mężczyźni są absolutnie przekonani, że wszystko wiedzą i tylko to, co oni wiedzą, jest prawdą. Baba nic nie rozumie, bo głupia, a on jeden mądry”. Niejedna żona i matka te słowa potwierdzi, choć na pewno jest też sporo wyjątków.

U progu Wielkiego Postu warto w końcu zapytać własną żonę, a ci młodsi swoją narzeczoną czy dziewczynę: „Kochanie, co ja powinienem w sobie zmienić? Jaka jest moja największa wada? Co cię we mnie wkurza?”. Jestem pewien, że w wielu przypadkach nawet nie trzeba pytać, bo kobieta mówi to często, a mężczyzna nawet to słyszy, ale nie chce tego przyjąć. Niezauważanie własnych wad i zarozumialstwo, które uniemożliwiają samodoskonalenie, są największym problemem męskiej duchowości. Wielki Post może być dla mężczyzny czasem przyjmowania prawdy o sobie i zarazem przemiany według mądrych podpowiedzi kobiety, tej, którą Bóg dał w raju Adamowi, by nie musieć już mówić o mężczyźnie: „Nie jest dobrze…” (Rdz 2,18), lecz, by mówił o obojgu: „I widział [Bóg], że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31).

autor: ks. Michał Staniszewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *