Czym w swej istocie – według Jana Pawła II – jest ojcostwo?

16 października 2018

Ojcostwo. W czasach w których obecnie żyjemy, to słowo najczęściej pojawia się w kontekście przeprowadzania testów DNA mających na celu ustalenie, czy wskazany przez kobietę mężczyzna jest rodzicem danego dziecka. Nic poza tym. Co za umniejszenie! Co za płytkość i brak jakiegokolwiek świadomego używania słów! Tak jak „miłość” jest jednym z najczęściej wykorzystywanych na świecie słowem, które spowszedniało i nie wyraża już swojej pierwotnej głębi i odpowiedzialności, tak z pojęciem „ojcostwo” dzieje się tak samo.

Nie chodzi tylko o wiedzę, kto jest „współwinien” spłodzenia dziecka i możliwość ubiegania się o alimenty. Chodzi o coś więcej. Powszechny już problem kryzysu ojcostwa i zjawisko „ojców nieobecnych”, jak też osobiste doświadczenia braku miłości ojcowskiej skłaniają mnie do głębszej refleksji na ten temat. To kim kiedyś charakteryzował się ojciec, obecnie zostaje zestawione ze słowem „powinien”. „Powinien być głową rodziny”„powinien być wzorem i oparciem”„powinien pełnić ważną funkcję i rolę w rodzinie”. O co zatem w tym wszystkim chodzi?

Ojcostwo jest konkretnym wymiarem zadań dla mężczyzny, który zostaje ojcem. Zobowiązania w sposób szczególny łączą się z młodym potomkiem, ale też dotyczą samego mężczyzny, jak i jego małżonki. Nie są jednak skierowane tylko do własnej rodziny. Ojcostwo bowiem jest rodzajem służby, zatem może być zorientowane na inne bliskie osoby. Tak jak to było w przypadku św. Józefa, który de facto nie był biologicznym ojcem Jezusa, a jednak w pełni wziął na siebie odpowiedzialność ojcostwa. „Niezwykle ścisła więź pomiędzy Józefem a Jezusem dokonała się dzięki i poprzez małżeństwo z Maryją”(Adhortacja Apostolska ”Redemptoris custos”, cz. II pkt. 7). Syn Maryi był także synem Józefa na mocy małżeńskiej więzi, która ich łączyła. Historię tę zrelacjonował św. Mateusz: „Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem (…)”(Mt 1, 18) jak też potwierdza anioł, ukazujący się Józefowi we śnie, mówiąc do niego „nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”(Mt 1, 20). Tym samym możemy dojść do stwierdzenia, że ojcostwo i macierzyństwo nawzajem się przenikają. Jedno nie może istnieć bez drugiego.

Na czym polegało wypełnianie służby ojcostwa? Najistotniejszą kwestią było nadanie dziecku imienia. „Ona porodzi syna – mówi Pismo – któremu nadasz imię Jezus”. Pismo wie, że Jezus nie narodził się z nasienia Józefa, gdy bowiem Józef niepokoi się brzemiennością Maryi, słyszy słowa: od Ducha Świętego pochodzi. Władza ojcowska nie została mu jednak odebrana, jako że to on ma nadać imię dziecku” (Adhortacja Apostolska ”Redemptoris custos”, cz. II pkt. 7). Tak jak Adam na początku dziejów nadawał nazwy zwierzętom: jak potem wielcy patriarchowie nadawali imiona swoim dzieciom: jak też sam Bóg zmieniał imiona swoim wiernym, tak ojciec powinien nadać swemu potomstwu imię. Czemu to takie ważne? Ponieważ wraz z imieniem nadawana jest tożsamość. „Jezus wypełni całe znaczenie swojego imienia, gdyż hebr. Jehosua znaczy tyle co „Bóg, który zbawia” (Adhortacja Apostolska ”Redemptoris custos”, cz. I pkt. 3). „Józef nadając imię Jezusowi, nie tylko obwieszcza w świetle prawa, że jest jego ojcem, ale również nieświadomie zapowiada światu Jego misję jako Zbawiciela” (Adhortacja Apostolska ”Redemptoris custos”, cz. II pkt. 12).

Co jeszcze należy do zadań ojca? „Mężczyzna powołany jest do zabezpieczenia równego rozwoju wszystkim członkom rodziny poprzez odpowiedzialność za życie poczęte pod sercem matki, troskliwe pełnienie obowiązku wychowania, pracę która nie rozbija rodziny a utwierdza ją w spójności oraz dawanie świadectwa i wprowadzanie dzieci w świadome przeżywanie życia i relacji z Bogiem” (Adhortacja Apostolska „Familiaris consortio”, cz. III pkt. 25). Czyż nie tym wszystkim zajmował się Józef? Owszem chciał Maryję potajemnie oddalić, ponieważ nie rozumiał, w jaki sposób stała się brzemienną, nie mieszkając razem z nim. Ewangelie o tym nic nie piszą, ale musiała być między tym dwojgiem jakaś niezwykła więź i zrozumienie, skoro Józef nie posądzał jej o zdradę. Nie chcąc jednak, by Maryi stała się krzywda, bowiem prawo żydowskie karało kobiety, które dopuściły się cudzołóstwa ukamienowaniem, postanowił ją opuścić, narażając tym samym siebie na obmowy i nieprzyjazne opinie innych. Obrona życia nienarodzonego dziecka? Zaliczone! Koniec końców Józef został z Maryją i wziął na siebie cały ciężar opieki nad nią i jej – ale też mimo całego zagmatwania również jego – dzieckiem. Szybko będzie miał okazję udowodnić swoją odpowiedzialność za Jezusa. W czasie spisu ludności, w którym to „wpisanie do rejestru Cesarstwa Jezusa miało udział w tajemnicy odkupienia, udowadniając że jest On prawdziwym człowiekiem, obywatelem świata, podlegającym prawom i instytucjom państwowym” (Adhortacja Apostolska ”Redemptoris custos”, cz. II pkt. 9). Następnie dopełnienie religijnego obowiązku ojca jakim było obrzezanie, ucieczka do Egiptu, powrót do rodzinnego domu, żywienie oraz wdrażanie małego Jezusa w życie, nauka zawodu i Prawa to kolejne czynności, których podjął się św. Józef w realizowaniu swojego ojcostwa. Ojcostwa, które było służbą przepełnioną miłością i opiekuńczością, a równocześnie tajemnicą samego Boga.

Co chyba najbardziej zadziwia w tym wszystkim to milczenie Józefa. Nie wypowiada on ani jednego słowa! Nie oznacza to jednak, że był bierny i tylko wykonywał co mu polecono. Jego postawa wskazywała na pełne posłuszeństwo Bogu oraz na niezwykłe zaufanie do swojej małżonki. Józef sam, na nowo odkrywa siebie: swój stosunek do ukochanej oraz postrzeganie własnej osoby. Chociaż w Piśmie Świętym nie wypowiedział żadnego słowa, nie zadał żadnych pytań, to na pewno wiele z nich pozostawało w jego głowie. Postawiony w bardzo nietypowej sytuacji, w sposób niezwykle pokorny i sumienny wypełnił swoją misję ojcostwa i przez to stał się wzorem do naśladowania. W dzisiejszych czasach jednak wielu młodych mężczyzn zostaje ojcami, ale nie potrafią wypełnić swojego powołania ojcostwa. Z czego to wynika? „Nie chcesz, ażebym był ojcem, nie stając się dzieckiem” (Misterium „Promieniowanie ojcostwa”, cz. I „Między spotkaniem a spełnieniem”) mówi Adam, główny bohater dramatu „Promieniowanie ojcostwa”. Wielu mężczyzn nie potrafi być ojcami, bo sami ojca nie mieli. Liczne rozbite rodziny, problem alkoholowy, przebywanie za granicą w pogoni za chlebem to tylko niektóre przykłady ojca nieobecnego. Ten brak ma istotny wpływ na przyszłe życie kolejnego pokolenia. Oprócz prawidłowych zachowań, nazwijmy to społecznych, nieobecność głowy rodziny wpływa również na postrzeganie samego Boga. Ojciec bowiem jest niejako przedstawicielem Stwórcy, Jego obrazem, trochę gorszej jakości kopią w swojej małej społeczności jaką jest rodzina i otoczenie najbliższych. Jeżeli na tym poziomie jest coś nie w porządku to na pewno postrzeganie Boga jako miłosiernego Ojca będzie sprawiało nie lada problem. A każdy przecież potrzebuje poczucia przynależności, miłości, docenienia, bezpieczeństwa. Kogoś na kim może polegać. Jeśli w domu rodzinnym, który ma monumentalne oddziaływanie na kształtowanie osobowości, nie zostanie to dostarczone, to jak będzie wyglądało życie tejże osoby?

Osobną kwestią, której trzeba poświęcić choć parę słów, jest łatwość mężczyzn w zapętlanie się we własną samotność. Z jednej strony jest to coś nadzwyczajnego – w ten sposób bowiem mężczyźni mogą poświęcić się jakiejś pasji i ją wytrwale realizować. Jednakże, czy rzeczy przemijające są godne takiej uwagi? A może jest to po prostu ucieczka przed ojcostwem, czyli odpowiedzialnością? Przed całym wachlarzem zadań do wypełnienia? Może jest to pewien rodzaj egoizmu? Egoistyczna samotność, w której nie ma miejsca na dzielenie się dobrem z innymi. Wybór samotności, bo mężczyźni nie chcą, bądź boją się zaryzykować i poświęcić się dla drugiego. Z czego wynika pragnienie samotności przez mężczyzn? Człowiek poraniony przez samego siebie na początku czasów i zaplątany w swoje wyolbrzymione „ja” nie jest w stanie w pełni kochać i burzyć mury wybudowane wokół niego samego. Jednakże jest ktoś, kto to zrobił. Bóg, w osobie Jezusa Chrystusa. „Z przerażeniem myślę o wysiłku i trudzie Twojego Syna, o ogromie Jego miłości. Ileż wziął na Siebie? Do jakich przeniknął próżni? Ileż musi zapłacić Sobą!” (Promieniowanie ojcostwa, cz. I „Między spotkaniem a spełnieniem”). My sami nie jesteśmy w stanie podjąć się takiego działania. „Także ja mogłem stać się synem? Nie chciałem nim być. Nie chciałem przyjąć cierpienia, jakie stwarza ryzyko miłości. Myślałem, że mu nie sprostam. Byłem za bardzo zapatrzony w siebie – wtedy miłość jest najtrudniejsza” (Promieniowanie ojcostwa, cz. I „Między spotkaniem a spełnieniem”). Do jakiego zatem dochodzimy wniosku? Jakiekolwiek poczucie spełnienia w wypełnianiu obowiązku, ale też przywileju ojcostwa, tak naprawdę jest odbiciem ojcowskiej miłości Boga, działającego przez nas. Oto chodzi w „Promieniowaniu ojcostwa”. To w Nim jest źródło i ideał miłości ojcowskiej, jakiej każdy z nas potrzebuje.

Nie każdy ojciec wykazuje się ojcostwem. Nie każdy, kto wykazuje się ojcostwem jest ojcem. Każdy jednak ma ogromny wpływ na dzisiejszy świat, naród, rodzinę. Poprzez to wszystko co może z siebie dać, jak i przez to, czego dać nie był w stanie. I nie chodzi tu tylko o ilość banknotów w portfelu.

Praca powstała w ramach XII edycji Konkursu Papieskiego „Moje Westerplatte” organizowanego przez Fundację „Instytut Tertio Millennio”.

autor: Justyna Kubat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *