W naszej postawie wobec Bożego Słowa często brakuje słuchania z należytą uwagą i szacunkiem. Zazwyczaj Słowo przelatuje obok nas, czasem nawet wlatuje jednym uchem, a wypada drugim, lecz nie trafia do serca. Aby stało się inaczej, potrzeba naszej wiary w to, że rzeczywiście ma ono moc, bo zostało wypowiedziane przez samego Boga i – co więcej – stało się Ciałem.
Dzisiejsza liturgia słowa wskazuje nam, jaką należy przyjąć postawę, żeby spotkanie z Bożym Słowem, szczególnie wtedy, gdy uczestniczymy w liturgii, było owocne. „(…) uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa” (Ne 8,3). Po pierwsze, trzeba słuchać. Skupić całą swoją uwagę, wyeliminować rozproszenia, nie zajmować się niczym innym, lecz oddać całego siebie i chłonąć to, co się słyszy.
Dla chrześcijanina Słowo to jednak nie tylko litery, choć natchnione, ale przede wszystkim Jezus, w którym „(…) spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście” (Łk 4,21). Cenna jest zatem wskazówka, którą otrzymujemy od Ewangelisty Łukasza: „(…) oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione” (Łk 4,20). Zatem spotkanie ze Słowem oznacza najpierw słuchanie tegoż Słowa, a potem oglądanie w Chrystusie dowodu na to, że jest ono żywe i skuteczne – jest obietnicą, która ma pokrycie.
Nie wystarczy jednak jedynie słuchać Słowa i starać się je zrozumieć, ale potrzebna jest także postawa gotowości życia według niego: „Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu (…); a gdy ją otworzył, cały lud powstał. I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud, podniósłszy ręce, odpowiedział: Amen! Amen!” (Ne 8,5.6). Choć jesteśmy świadomi własnych grzechów (Ne 8,9: „Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa”), to wiemy, że życie według Słowa jest dziełem Bożej łaski w nas. Słowo jest zaproszeniem do współpracy z Bogiem, który chce nas zbawić. Słowo jest obietnicą. Czy ufam temu Słowu?